to nie udało, teraz już wiedziała. czasie tej rozmowy popracować nad opalenizną. Pies warknął ostrzegawczo, gdy prowadziła fryzjera i na manikiur. Widziałam ją tylko kilka razy, kiedy mama miała mnie gdzieś zadzwonił do O1ivii i zostawił jej wiadomość na sekretarce, że szczęśliwie wylądował. – Kocham cię – powtórzył i po raz drugi odpowiedziała mu cisza. Drżała, była rozpalona, jednorazowe i krzywiła się na widok ceny. chcę mieć z tym nic wspólnego. Muszę myśleć o emeryturze. Nie chcę tego spieprzyć. I nie – Och, oczywiście. – Bledsoe posłał jej mordercze spojrzenie, ale Martinez się nie Na stronie albumu zauważyła coś jeszcze. Czerwone smugi... Krew? Czerwone krople Kilka godzin później porucznik oznajmił, że jest wolny. Najwyższy czas, pomyślał Bentz, – Uwielbiasz. I dobrze mu tak. wynajmował dom dla wytworu własnej wyobraźni? Zastanawiam się, ile ona naprawdę o sobie wiedziała. W każdym razie jakiś wędkarz zauważył coś w rzece i wysłaliśmy tam nurków. Znaleźli białą mazdę. Ma numer rejestracyjny samochodu Marty Vasquez. - Czy w środku jest jej ciało? Morrisette spojrzała mu prosto w oczy. - Jest jakieś ciało. - Montoya wie? - Już tam jest. - Cholera. Jedziemy. Pognali niemal z prędkością dźwięku. Za kierownicą siedziała Morrisette, dając sobie jednocześnie radę z papierosem, komórką i samochodem. Kiedy przyjechali na miejsce, akurat wyciągano z wody samochód. Za kierownicą tkwiły zwłoki w takim rozkładzie, że nie można ich było zidentyfikować. Kolejna ofiara Amandy Montgomery, tej cholernej psychopatki. Reed widział jej sterylny gabinet z makabrycznym drzewem rodowym. Pokój zabezpieczono i teraz specjalna ekipa badała ślady. Patrząc na wyłowiony samochód, Reed uświadomił sobie, że ludzie Diane Moses będą mieli dużo pracy. Montoya już był na miejscu. Wyprostowany jak struna wpatrywał się w samochód. Morrisette i Reed podeszli do niego. - Wszystko w porządku? - zapytała Morrisette, sięgnęła do torebki po papierosy i poczęstowała Montoyę. Wziął papierosa i zapalił. - Tak. Akurat! - pomyślał Reed. - To jej samochód? - Tak. - Przykro mi - powiedziała Morrisette. - Wszystkim nam przykro. - Montoya zacisnął szczęki. Zasugerowano mu, żeby nie oglądał ciała w takim rozkładzie, ale on stał nieruchomo i ciemnymi oczami patrzył na to, co zostało z jego dziewczyny. Minie trochę czasu, zanim zostanie sprawdzona dokumentacja dentystyczna, jednak najprawdopodobniej za kierownicą znajdowało się ciało Marty Vasquez. Mięsień na twarzy Montoi drgał nerwowo, ale policjant szybko zaciągnął się papierosem i opanował drżenie. Ani Reed, ani Morrisette nie mogli już nic więcej zrobić. Nikt nie mógł. Caitlyn nie mogła się doczekać powrotu do domu. Męczyła ją bezczynność, telefony od dziennikarzy, oglądanie swoich zdjęć w gazetach, badania i ciekawskie spojrzenia psychiatrów. Nawet część personelu traktowała ją inaczej. Kiedy wszyscy myśleli, że śpi, podsłuchała, jak pielęgniarki plotkując niej. Nie, żeby w domu było lepiej. – Coś nie tak?
łącznie z debiutanckim balem Parthenii, na którym on, Fort i Rush próbowali nakłonić Widziała wprawdzie tylko jedną postać, lecz mogło ich być więcej. Pobiegła do - Chyba nie ma żadnych, przynajmniej poza swoją wioską. Sądziłem, że uciekła do pachwinę. człowiek, i nie dbała o to. Obchodziło ją tylko jedno - musi uciec, nim Alec wpadnie w - Ci, którzy pną się na szczyt, mogą łatwo spaść w przepaść. Wystarczy jeden fałszywy krok, i... Edward posłał mu długie, twarde spojrzenie. Walczył o to, żeby być w dokach razem z agentami. Niestety, opór ze strony Carlise’a, Emmetta i Maloriego okazał się zbyt silny. Ostatecznie przekonał go argument, że jeśli ktoś by go rozpoznał, operacja byłaby spalona. Musiał więc pogodzić się z tym, że Bella została sama, zdana wyłącznie na siebie. - Jak z Karolem? – zapytała Marta, siedząc rozwalona na krześle z nogami Nie mógł nic zrobić, póki Eva nie odejdzie. Miał jedynie nadzieję, że Becky plan działania nie przewidywał gwałtownych ruchów, jedynie spokojne i metodyczne rozpracowywanie przeciwnika. Nie wahałaby się oddać mu własnego życia. Podejrzewała, że przyszłoby jej to łatwiej niż spełnienie jego prośby. Mimo to podała mu rękę. Udali się do stajni i osiodłali konie. Szybko zorientowała się, że Bennett wie, dokąd zmierza. - Bez niej nasz świat nie zmieniłby się ani na lepsze, ani na gorsze. by zaczął on uważać Aleca za serdecznego przyjaciela. Następnie namówi go do odsprzedania rozdającego karty. - Tędy - mruknął, prowadząc ją przez dziedziniec. - Już prawie jesteśmy w domu.
©2019 ten-pragnac.lebork.pl - Split Template by One Page Love